Witam wszystkich!
Mnie juz nie ma na tej ziemi. Nazywalam się ORIKA. Bylam dziewczynka chow
chow jaskrawo-rudego koloru. Urodzilam sie 16 grudnia 2001 roku we
wspanialej rodzinie, gdzie wszyscy lubili psy i inne zwierzeta.. Mialam 2
siostrzyczki i braciszka. Moja mama CESSA - najlepsza chow chow na
swiecie. Opiekowała sie nami bardzo umięjętnie i odpowiedzialnie. Moja pierwsza
"ludzka" mama Lena bardzo nas wszystkich lubiła i starała sie ze wszystkich sił,
żebyśmy wyrośli na zdrowe i silne pieski.
Ale oto skonczyliśmy 2 miesiące i nasza "mama" zaczęła nam szukać nowych
opiekunów. Pojechaliśmy na rynek i zaczęliśmy się prezentować.
Mojego przyszłego gospodarza wołali Sergej a jego córeczka to Julia.
Oni już wystarczająco długoposzukiwali szczenięcia.. Oni nigdy wcześniej nie
mieli psa, dlatego decyzja o wzięciu psa była dla nich bardzo ważna i trudna.
Przechodzą pomiedzy rzędami sprzedawanych psów oni zobaczyli mnie. Był początek
marca, siedziałam pod rozpieta kurtka Leny i patrzyłam na otaczający świat
swoimi ciemnymi oczami. Przechodząc obok nas Sergej stanął "jak wmurowany",
dwrócił się. wybór został dokonany.Na zawsze podbiłam ich serca. Sergej i Julia
wzięli numer telefonu i pojechali do swojego domu przekonać Oksanę, moja
przyszłą gospodynię do wzięcia mnie do swojego domu.
Na tę chwilę u moich nowych właścicieli nie było takiej sumy pieniędzy, więc po
naradzie rodzinnej zdecydowali sie pożyczyć brakująca sumę i jednak wziąć mnie
od razu do domu.
Ale nie było to takie łatwe.Ze wzruszenia i troski o mój dalszy los Lena
pomyliła się w jednej cyfrze numeru telefonu.
Sergej dzwonił cały wieczór i noc, dopóki nie wymyslił poszukać w internecie
podobnych ogłoszeń. I znalazł telefon.
Nie było jeszcze 8 rano. a on juz dzwonił do Leny. Ale my juz odjechaliśmy na
rynek. Bardzo niepokoiłam się, że przyjdzie inny gospodarz po mnie i pojadę do
nowego domu.
I oto przyszli oni.
|
|
|
Pokochali mnie wszyscy. I Oksana i mam Sergeja, która jest moją
"babcią" i liczni sasiedzi i znajomi.
Byłam bezproblemowym dzieckiem. Za swoimi potrzebami chodziłam na gazetkę,
niczego nie gryzłam ani nie niszczyłam. Pokwaratnannie poszłam po raz pierwszy
na ulicę. Dla naszej rodziny było to ważne wydarzenie. wcześnie rano w pełnym
składzie wyszliśmy z klatki i tu pzestraszyłam sie bardzo. Wszystko dookoła było
mi nieznajome, nowe zapachy. Schowałam się za Sergeja i nie odstępowałam go na
krok. Ale stopniowo przyzwyczajałam się i zaczęłam otwierać się na nowy świat.
Stopniowo poznawałam nowych przyjaciół. wśród nich znalazła się labladorka Utah,
owczarek Bad, cocerka Iwietta i duzo innych piesków.. Nigdy na nikogo nie
zawarczałam, zawsze do wszystkich sie usmiechałam całym pyszczkiem.Pod koniec
kwietnia poszłam na swoja pierwszą wystawę. Otrzymałam ocenę "wybitnie
obiecująca", dyplom i jeszcze medal. Byłam bardzo zadowolona, że nie zawiodłam
swoich właścicieli i pokazałam sie pełnej krasie. Potem były jeszcze inne
wystawy. Przygotowywałam się do powaznej wystawowej kariery. Ale...
Latem zachorowała moja przednia nóżka. Prawdopodobnie schodząc po schodach
naciągnęłam sobie więzadło.Pewnie sama by szybko przestała mnie boleć, ale
Sergej bardzo sie przestraszył i zaczął chodzić ze mną do lekarzy. Lekarze
zapisywali różne leki a łapka ciągłe była chora. Kolejny lekarz zrobił mi
zastrzyk hormonalny w plecy. Powiedział, że wszystko szybko przejdzie.
I to była prawda, następnego dnia przestałam kuleć. Tylko żyć i cieszyc się. Ale
następnego dnia zaczęły się u mnie wymioty. Ach co to było, żeby nie dac sobie
zrobić tego zastrzyku, jesli w lecznicy byliby bardziej doświadczeni lekarze,
gdyby wiedzieli, że moja wątroba jest chora. Jeśli by.....
Umarłam cicho, starając się nie martwić moich ukochanych gospodarzy, zabrakło mi
jednego dnia do skonczenia 9 miesięcy.
Moi Ukochani właściciele. Nie, nie tak! Moja rodzino! Wszyscy ludzie! Wybaczyłam
Wam. Wiem, że nigdy nie życzyliście mi nic złego. Ani Ty, mój ukochany opiekunie
Sergeju. Wiem, że miałeś tylko jedne dżinsy, ale dla mnie była zawsze najdroższa
i najlepsza karma, najlepsze zabawki, smycze, grzebienie. Ani Ty moja ukochana
Oksano, Julio i babciu.
Lubiliście mnie, jak dziecko i bardzo żałowaliście. Ani nawet Ty doktorze. Po
prostu nie miałeś doświadczenia w leczeniu chow chow.
Jestem zadowolona, że w swoim króciutkim życiu byłam w stanie zaszczepić wam,
moja droga rodzino miłość do psów.
I czy Wy teraz bedziecie w stanie żyć bez naszych wspólnych krewnych. Wiem, że u
mojej siostry, także u mojej mamy urodzą się szczenięta. Proszę weźcie do siebie
chow chow i postarajcie się jemu dac tak hojnie to co i ja u Was otrzymywałam.
Swoją miłość, szacunek, swoja troskę o nie.
Wiem, że nie będa podobne do mnie, ale może chociaz troszkę charakterem
przypomną Wam mnie.
Mamwielka nadzieję na to, że tak się stanie.
Do widzenia. Bedę patrzeć na Was z niebios i cieszyc się, że moje życie nie
przeszło na próżno. Bardzo kochałam Was wszystkich.
Wasza ORIKA.